Sesja narzeczeńska na łonie natury

Nie miałam bardziej spontanicznej sesji niż ta Izabelli i Marcina. Zrobiliśmy zdjęcia na tydzień przed ich ślubem. Udało się zgrać z pogodą i nawet dostali materiał przed wielkim dniem.

Izabella od początku mówiła, że rzepak kwitnie i ona to widzi właśnie tam. Nie specjalnie przekonywał mnie ten pomysł, no ale dobra, pojedźmy, zobaczmy. I tak zrobiliśmy. Szukaliśmy odpowiedniego pola rzepaku jeżdżąc po okolicznych miejscowościach nieopodal Wrocławia. Niestety na kilka dni przed naszą sesją było dużo deszczu i burz przez co kwiatki rzepaku uległy zniszczeniu i bardzo ciężko było znaleźć gęste, żółte pole o jakim marzła Iza.

Po dłuższym czasie poszukiwań udało się znaleźć akceptowalne miejsce. Było trochę błota i poza rzepakiem nie było w okolicy nic ciekawego, więc normalnie po 15 minutach nasza sesja w tym miejscu mogłaby się skończyć. Czułam ogromny niedosyt. Zaproponowałam, żeby podjechać kilka kilometrów dalej, ponieważ rosły tam piękne, smukłe, niczym toskańskie drzewa, więc pomyślałam, że skoro już odjechaliśmy taki kawałek od miasta to co nam szkodzi poświęcić 10 minut żeby zrobić kilka zdjęć na tle pięknych drzew. Jechaliśmy 10 minut, 15, ale drzew nie było. Zniknęły. Skoro drzewa się przed nami schowały, a zdjęcia w rzepaku choć były piękne i kolorowe to pozostawiały w moich odczuciach duży niedosyt zaproponowałam “Jedźmy do miasta!”.