Spotkałam się z moją Parą na Santorini!
Agatę i Michała poznałam około 2 tygodnie przed wyjazdem na Santorini. Szukałam Pary, którą mogłabym sfotografować podczas swojego wypoczynku na Santorini. Odezwało się do mnie kilka par i rodzin chętnych na sesję. Niestety nie dysponowałam dużą ilością czasu, aby móc wykonać zdjęcia dla wszystkich, więc byłam zmuszona podjąć decyzję z kim chcę współpracować.
Zadzwoniłam do Agaty i Michała. Szybko okazało się, że nadajemy na podobnych falach! Czułam, że to będzie współpraca na 5 z plusem! I tak było 🙂
Moja Para pobrała się na dzień przed wyjazdem na Santorini, więc na naszej sesji ślubnej byli świeżo upieczonymi małżonkami. Dalej są, bo minął zaledwie ponad miesiąc 🙂
Naszym pierwszym punktem, w którym fotografowaliśmy była Oia. Piękne, klimatyczne miasteczko, które z drugiej strony wyspy wygląda jak ośnieżony klif. W tym miasteczku możecie podziwiać jaskinie z widokiem na morze. To taka wizytówka Santorini. Nie wyobrażam sobie nie wykonać tam sesji ślubnej, bo jednak pierwsze co mamy przed oczami myśląc o Santorini to właśnie te białe domki, wiatrak i głębie morza z wysepkami w tle.
Zaczęliśmy zdjęcia około 7, ponieważ słońce nad Oią wstaje nieco później, więc nie mieliśmy dużo czasu zanim zeszły się tłumy turystów.
Klimatyczne kościółki z niebieskimi kopułami i dzwony również znalazły się na naszych zdjęciach z Santorini.
Druga część naszej sesji na Santorini odbyła się w Firze, a więc w stolicy. Tam nieco spokojniej. Troszkę mniej turystów. W Firze chcieliśmy sfotografować głównie widoki na klify i na miasto w tle.
Współpraca z Agatą i Michałem była niczym praca z profesjonalistami. Jak wiadomo, Santorini – mocno turystyczne miejsce, ludzie ustawiają się w kolejkach, żeby zrobić sobie zdjęcia. Niektóre wykonywaliśmy nieco “nielegalnie”, więc musieliśmy się śpieszyć. A moja Para, hop na daszek, 3 zdjęcia jednej pozy, trzy drugiej, wygięcie, buziak. Schodzimy. Nieustraszeni przed wysokościami czy silnym wiatrem. Szacunek dla nich, naprawdę!
Wszystkie te sesje na Santorini wydają się takie ładne, lekkie, spokojnie. Te kolory, tło i słońce sprawiają, że dobrze się na to patrzy. A jak się fotografuje? Hmm. Ciężko 😀
Naprawdę jest ciężko. Miałam okazję fotografować w Nowym Jorku, Los Angeles, w Rzymie czy Wenecji, ale uwierzcie mi, że nigdzie nie było to tak trudne jak na Santorini.
Słońce bardzo szybko było ostre i żeby uchwycić ładne tło jedna osoba miała na twarzy cień, albo zdjęcie było prześwietlone. Albo świeciło prosto w twarz i ciężko było otworzyć oczy.
Oprócz ostrego słońca oczywiście mnóstwo turystów, którzy wchodzą w kadr. Każdy z nich chce zrobić sobie zdjęcie, więc czasem trzeba ich przepuścić, czasem trzeba zaczekać w kolejce, a uwierzcie mi, że niektóre osoby potrafią robić 10 ujęć i za każdym razem sprawdzać jak wyszło i jednak nie tak! Powtórka. Rozumiem 😀 Tak więc, było dużo prób naszej cierpliwości. Zdaliśmy wszyscy.
Inni fotografowie na Santorini. Tak, poza mną również byli inni fotografowie, fotografki. Zdarzało się, że jeden fotograf wykonywał zdjęcia “flying dress” i miał do sfotografowania 10 dziewczyn! Każda miała serię zdjęć, więc trzeba było czekać na swoją kolej.
Wchodzenie na nielegalne miejscówki tupu dachy czy murki. Nielegalne, bo były one prywatne, białe i często wiązało się to z ryzykiem upadku. Głównie jednak chodziło o to, aby dych daszków nie pobrudzić. Co prawda moja Panna Młoda poruszała się na boso, więc to ryzyko nieco zniwelowaliśmy 🙂 Ale musieliśmy się śpieszyć, więc nie mogłam na spokojnie ustawić pary w takim miejscu.
Wiatr. Wiało tak bardzo, że ciężko było w niektórych momentach okiełznać suknię i włosy Agaty. Dodatkowo kiedy stałam na dystans z Parą musiałam krzyczeć, aby ich ustawić, a i tak często nie byli w stanie mnie usłyszeć przez wiatr.
Mówiłam o słońcu, ale co się z tym wiąże to upał. Nawet o 8 rano było już gorąco. Michał gotował się w marynarce, więc pod koniec pracowało się już ciężko. Nie ma co się dziwić. Pozuj przy temperaturze 28 stopni w pełnym słońcu.
Zdarza mi się fotografować pary za granicą. Zawsze przed wyjazdem szukam ładnych widoków na google maps, blogach polskich oraz zagranicznych. Przekopuję instagrama i pinteresta od A-Z. Na dzień, dwa przed planowanych terminem sesji (jeśli to możliwe) udaję się w te miejsca, które sobie oznaczyłam na mapie i sprawdzam na co warto poświęcić więcej czasu, co lepiej sobie odpuścić. Szacuję jakie będzie światło oraz z której strony będzie świecić. Na takiej wycieczce poprzedzającej sesję szukam również alternatywnych miejsc. Często jest tak, że znajdę ich więcej od tych, które miałam już oznaczone wcześniej 🙂
Miałam nieco ograniczony bagaż, więc musiałam zdecydować, które obiektywy zabrać ze sobą. Oczywiście w takim miejscu musiałam myśleć o szerokich kątach. Tak więc padło na 20mm, 35mm i 50mm. Trochę żałuję, że nie zabrałam tilt-shifta, bo jednak trochę brakowało mi takiego “urozmaicacza”. Natomiast wzięłam też 50mm Zeissa i nie użyłam go ani razu 😀 No najzwyczajniej nie było na to czasu.
Współpraca z Agatą i Michałem była niczym praca z profesjonalistami. Jak wiadomo, Santorini – mocno turystyczne miejsce, ludzie ustawiają się w kolejkach, żeby zrobić sobie zdjęcia. Niektóre tak jak mówiłam, wykonywaliśmy nieco “nielegalnie”, więc zdjęcia w pośpiechu. A moja Para, hop na daszek, 3 zdjęcia jednej pozy, trzy drugiej, wygięcie, buziak. Schodzimy. Nieustraszeni przed wysokościami czy silnym wiatrem. Szacunek dla nich, naprawdę!